czwartek, 30 stycznia 2014

Spokojny poranek, Burzliwa noc #2

Ptak zaczął się oddalać. Biegłam za nim.
Nagle zaczął zawracać. Oczywiście że się zatrzymałam i patrzyłam co zamierza. Po chwili ujrzałam kogoś na jego grzbiecie. Zeskoczył.

Zrobiłam salto w tył i odskoczyłam parę kroków na.. wszelki wypadek.
Gdy wylądował na ziemi zaczął mi się przyglądać.
- Ninja Wioski Liścia. - Stwierdził.
- Brawo za spostrzegawczość. - Burknęłam krzyżując ręce na piersiach. Uśmiechnął się. - Ty pewnie jesteś z Akatsuki.
- Nie trudno ukryć. - Zrobił parę kroków w moją stronę.
Gwałtownie odskoczyłam.
- Boisz się?
- Nie ale wolę się trzymać na dystans..
- Nic Ci nie zrobię. - Uśmiechnął się.
"Jasne.. Każdy tak mówi, a później wynoszą kogoś w worku."
- Na prawdę. - Znów zrobił parę kroków w moją stronę.
Również się ruszyłam. Ale w tył. Nagle poczułam za sobą pień drzewa.
"..Cholera..." Burknęłam rozglądając się lekko po bokach.
Zbliżył się.
Znieruchomiałam kiedy odgarnął mi trochę włosów w twarzy.
Zmusiłam się żeby spojrzeć mu w twarz.
Uśmiechał się.
- Jestem Deidara. - Powiedział.
- Manku.. - Uśmiechnęłam się lekko mając nadzieję że obejdzie się bez walki.
Po chwili usłyszałam cichy szelest.
Deidara odskoczył. A raczej został odepchnięty. Przede mną pojawił się Sasuke gotowy do walki.
- Saske-kun! - Złapałam go za ramię, Ucieszyłam się na jego widok, lecz nie chciałam żeby zaatakował Deidara. Nic mi przecież nie zrobił i nie było potrzeby.
- Manku. Odsuń się. - Powiedział obserwując "wroga".
- Uspokój się Sasuke. On nie zrobił mi nic złego. - Spojrzał na mnie. - Po prostu mi się przedstawił... - Dodałam ciszej.
- Uchiha Sasuke. - Odezwał się Deidara.
- Musiałeś..? - Mruknęłam pod nosem kładąc dłoń na oczach.
- We własnej osobie. - Odpowiedział Sasuke.
"No bez jaj! Tylko nie zaczynajcie walczyć bo ocipieje!"
Spojrzałam na Sasuke, a później na Deidara. Zmierzył mnie wzrokiem z uśmiechem. Nagle z ni kąd ni z tąd pojawił się jego ptak i wskoczył na niego.
Sasuke chciał go zatrzymać ale zdążyłam złapać chłopaka za ramię.
- Daj spokój... - Spojrzał na mnie. -  Nie marnuj chakry na niego. - Spojrzała na odlatującego. - Nie warto...
Nagle Sasuke ruszył gwałtownie, ledwo zdążyłam go puścić.
Podbiegłam do niego.
- Czemu go nie zaatakowałaś tylko stałaś jak ten słup soli! - Warknął.
- Nie wiem.. - Mruknęłam unikając jego wzroku. - Nie wyglądał jakby chciał mnie zabić lub nawet zaatakować... Wydawał się miły..
- OGŁUPIAŁAŚ!?!! - Złapał mnie za ramiona i potrząsnął. - Ten facet mógł Cię zabić w mgnieniu oka!
- Ale tego nie zrobił! - Krzyknęłam i spojrzałam mu w oczy.
- Bo ja się pojawiłem w ostatniej chwili. - Warknął ciszej. Po chwili mnie puścił i zaczął iść. - Chodź. - Powiedział zatrzymując się lecz nawet nie spojrzał na mnie. - Odprowadzę Cię dla bezpieczeństwa do domu ale najpierw powiemy Kakashiemu co tu się wydarzyło.
Bez słowa podeszłam do niego i oboje ruszyliśmy żwawym krokiem.
Oczywiście znaleźliśmy Kakashiego na dachu jego domu gdzie był zajęty czytaniem książki.
Opowiedziałam mu wszystko z Deidarem lecz nie powiedziałam jak się nazywa. Udałam że mi tego nie powiedział. Sasuke oczywiście musiał dorzucić swoje trzy grosze co mnie wkurzyło. Kakashi powiedział że sprawdzi Deidara tylko musi się dowiedzieć o nim troszeczkę więcej ale zrobi wszystko co może.
Nie pocieszył mnie fakt że Kakashi kazał Sasuke mnie pilnować do puki nie wrócę do domu nie odstępował mnie na krok dzisiejszego dnia. Wkurzało mnie to no ale cóż. Nie chciałam się już kłócić.
Pod wieczór odprowadził mnie pod same drzwi.
Dałam mu reklamówkę z zakupami które zrobiłam.
- Dzięki za ochronę. - Powiedziałam z uśmiechem szukając kluczy w torbie.
- Rozkaz to rozkaz. - Rzucił patrząc w bok.
Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam.
- Czasami mógłbyś być trochę milszy. - Odparłam łapiąc za klamkę. Dał mi reklamówkę i zaczął odchodzić.
- Do zobaczenia. - Powiedział i odszedł.
- Cześć.. - Rzuciłam z uśmiechem, a później zamknęłam drzwi na klucz.
Odłożyłam zakupy w kuchni i poszłam do swojej sypialni.
Gdy weszłam do ciemnego pokoju okno było otwarte.
"Rano je chyba zamykałam.." Wzruszyłam ramionami. "No cóż. Może zapomniałam." Podeszłam do okna chciałam je zamknąć ale nagle poczułam czyjąś obecność i gwałtownie się odwróciłam.

C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz