piątek, 31 stycznia 2014

Spokojny poranek, Burzliwa noc #3

"Deidara..." Wyszeptałam.
Uśmiechnął się delikatnie.
Nie wiedziałam co mam robić. Należał do Akatsuki i w walce z łatwością bym z nim przegrała. Musiałam dowiedzieć się czego chce.
Oparłam się o parapet żeby na wszelki wypadek mieć w pobliżu drogę ucieczki. Zaczął iść w moją stronę. Spokojnie lecz trochę niepewnie. Stałam (jak to ujął Sasuke) jak ten słup soli i obserwowałam go.
- Mogę wiedzieć czego chcesz? - Zatrzymał się. Jego uśmiech trochę zbladł.
- Poznać Cię.
"He..?" Podniosłam jedną brew.
- Że co?
Uśmiechnął się.
- Obserwowałem Cię jakiś czas..
- Co?! - Warknęłam robiąc krok w przód. On zrobił krok w moją stronę w tym samym momencie. Zrobiło się niezręcznie bo staliśmy na przeciwko siebie i to bardzo blisko. - Nie masz prawa mnie obserwować! - Ciągnęłam. - Co ja Ci zrobiłam Deidara?!
- O. Pamiętasz jeszcze moje imię.
- Nie trudno go zapomnieć. - Powiedziałam i cofnęłam się. On zaczął iść w moje ślady wciąż mnie obserwując. Nagle poczułam za sobą parapet. Był jeszcze bliżej niż przedtem. - Trochę niezręczna sytuacja... - Wydukałam zagarniając trochę włosów za ucho i patrząc lekko w bok.
- Dla mnie nie. - Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnął się nawet uroczo.
Odwzajemniłam uśmiech.
Dla mnie nie miał złych zamiarów. Nie chciał walczyć i nawet nie próbował mnie zaatakować. Był po prostu miły...
- Chcę spędzić z tobą trochę czasu. - Odezwał sie po chwili.
- Em.. Co? - Spojrzałam w bok, a później znów na niego. - Chłopie.. Znamy się dopiero jeden dzień.. Niecały...
- No to się poznajmy. - Zbliżył się tak że nasze ciała się prawie dotykały.
"No nie.. Przecież dopiero co Cię poznałam!"
Przygryzłam lekko wargę.
"Cholera.. Co robić? Co robić?"
Nagle coś wybuchło.
Gwałtownie się odwróciłam odpychając go lekko w bok. Oboje spojrzeliśmy przez okno.
- Twoi znajomi? - Spytałam patrząc na unoszący się dym na jednej z łąk w lesie.
- Możliwe..
- Ciekawe kto ma dziś pecha... - Westchnęłam szepcząc.
Nagle Deidara złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramię.
- Ej! - Krzyknęłam.
Wyskoczył ze mną przez okno i wskoczył na czyjś wysoki dach. Odstawił mnie i usiadł.
- Mogłam sama tu wskoczyć!
- Wiem. Ale chciałem to zrobić. - Uśmiechnął się cwaniacko.
"Głupek..." Burknęłam i usiadłam koło niego.
- Oo.. Stąd wszystko widać. - Rozejrzałam się. Po chwili mój wzrok przyciągnęli jacyś ludzie. - Kto to? - Spytałam.
- Hidan. - Odparł.
Wstałam.
- A ty gdzie?
- Pomóc nieszczęśnikowi. Nie będę siedzieć i patrzeć.
- Ale to nawet fajna zabawa.
- No i? Nie bawią mnie nieszczęścia innych..
"No może trochę niektórych..."
- Już nie musisz. - Powiedział uśmiechając się i patrząc na pole walki.
Spojrzałam w tamtą stronę.
Nie wiadomo skąd pojawili się Jōnini. Razem z nim sensej Kakashi oczywiście.
- Zmywamy się. - Postanowiłam.
- Ale dlaczego? Własnie zaczyna się najlepsza zabawa! - Spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Jeżeli zobaczą nas razem to JA nie wybrnę z tego cało.
Przewrócił oczami. Wstał. Złapał mnie za rękę.
Wtedy poczułam że się czerwienie.
Zeskoczyliśmy z dachu i wskoczyliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na parapecie i oglądaliśmy z niego resztę wydarzeń.
- Ciągle się zastanawiam czemu jesteś dla mnie taki...
- Jaki? - Spojrzał ze zdziwieniem.
- Taki..! - Zamilkłam. - Nie wiem jak to ująć.. - Dodałam i spojrzałam w dal.
Po chwili spojrzałam na niego.
Uśmiechał się. Zbliżył się do mnie. Parzyliśmy sobie w oczy...


C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz