wtorek, 11 lutego 2014

Skomplikowana sprawa, rywalizacja #4

Siedziałam w domu dwa dni. Zamknięta w czterech ścianach. Nie jadłam, nie piłam. Byłam załamana.
"Od teraz muszę uważać. Sasuke będzie krążył..."
Nagle okno się otworzyło i przez nie wskoczył Deidara.
- Dei! - warknęłam podbiegając i zamykając okno. - Musimy pomagać. - burknęłam.
- Coś się stało? - spytał patrząc na moją dłoń.
- Tak. Nie możesz tu przychodzić. - powiedziałam stanowczo.
- Co? Czemu?
- Ponieważ Saske zaczyna węszyć. Jeżeli się dowie zabije mnie normalnie!
- Widzę że już próbował. - skinął lekko głową w stronę skaleczonej ręki.
Zignorowałam to.
- Nie możesz. To jest ostatni raz kiedy tu jesteś.
- Ale ja ...
- Już postanowiłam! - przerwałam mu. - Fajnie się z tobą spędza czas ale mogłeś pomyśleć o zostaniu na swoim stanowisku parę lat temu. Teraz nie ma już odwrotu. Za dużo ludzi zabiłeś i zraniłeś żeby się teraz nawrócić więc nie masz nic do gadana. - burknęłam i spojrzałam za okno.
Po chwili poczułam że Deidara  łapie mnie w pasie i tuli.
- Dei... - szepnęłam patrząc na niego przez ramię.
- Zamknij się. - odwrócił jedną ręką moją głowę w stronę którą przed chwilą patrzyłam.
Dziwnie się czułam.
Przytulał mnie... nie wiem czemu ale czułam się z tym dobrze.
"No nie... Co ja robię.." Odepchnęłam go.
- Żegnaj.. - zaszyłam się w ciemnym koncie pokoju.
Czułam na sobie jego spojrzenie.
Odwróciłam się. Okno było już otwarte lecz on wciąż tu był.
Zacisnął zęby.

- Uchiha mnie popamięta. - warknął zaciskając zęby i pięści po czym wyskoczył.
Podbiegłam do okna chcąc go zatrzymać.
- Dei! Nie rób nic głupiego! - krzyknęłam za nim ale zdążył zniknąć.
"BAKA!"

środa, 5 lutego 2014

Skomplikowana sprawa, rywalizacja #3

- Zastanawiam się czemu jesteś dla mnie taki... - Westchnęłam trzymając w prawej ręce kwiat i patrząc w dal.
Po chwili zeskoczyłam z parapetu i poszłam do kuchni po szklankę wody. 
Gdy wróciłam na oknie siedział Sasuke.
- Saske-kun... - Prawie puściłam szklankę.
Patrzył na wazon. 
- Ładne.. Od kogo? - Spytał nawet na mnie nie spoglądając. 
- Nie wiem.. Gdy się obudziłam były tu. - Skłamałam nie patrząc na niego.
- Są przesiąknięte zapachem krwi.
Spojrzałam na niego. 
- O czym ty... - Nie dokończyłam bo w mgnieniu oka znalazł się na przeciwko mnie.
- Okłamujesz mnie, Naruto, Sakure, nawet Kakashiego... - Zbliżał się a ja cofałam, aż poczułam za sobą ścianę. - Jaki masz powód?
- Żaden. Nie okłamuje was. - Zaczęłam się tłumaczyć. 
- Manku. Widzę jak się zachowujesz. 
- Zostaw mnie. - Rzuciłam. Chciałam go wyminąć ale przygniutł mnie do ściany. Zacisnęłam dłoń na szklance. - Nie mam Ci nic do powiedzenia Uchiha.
- Masz. - Zacisnął dłoń na mojej szyi. - Mnie nie okłamiesz. 
- Wyjdź. - Syknęłam. 
Zacisnął dłoń.
- Dusisz.. Saske... - Wyjąkałam. 
Nagle poluźnił uścisk. Wyślizgnęłam się stając tuż przed nim. Byliśmy parę centymetrów od siebie.
Dyszałam ciężko. 
Patrzyliśmy na siebie w ciszy przez jakiś czas. Tą ciszę przerwało kapanie krwi. 
Spojrzałam na swoją rękę. 
Gdy Sasuke przycisnął mnie do ściany zacisnęłam pięść i zgniotłam szklankę. 
Oboje patrzyliśmy na moją dłoń.
- Musisz to.. 
Nie dokończył bo niechcący zamknęłam mu usta pocałunkiem. Patrzył na mnie zdziwiony. Ja również byłam zdziwiona że to zrobiłam ale teraz miałam okazję żeby go stąd wykopać. 
Napierałam wprzód żeby zaczął się cofać. Kiedy byliśmy blisko okna odepchnęłam go gwałtownie i zrobiłam kopnęłam go w brzuch, a później wypchnęłam z okna. 
- Co ty odpierdalasz! - Krzyknął lądując na dachu. 
- Mówiłam wyjdź. - Syknęłam wkurzona i zamknęłam okno. 
- Dowiem się co kombinujesz.. - Warknął i zniknął.
Spojrzałam tam gdzie przed chwilą stał a później w niebo.
"Przepraszam Saske-kun..."

wtorek, 4 lutego 2014

Skomplikowana sprawa, rywalizacja #2

Odpoczywaliśmy po treningu.
Tak ja mówiłam Kakashi ulotnił się nawet nam o tym nie mówiąc.
- No to ja spadam. - Oznajmiłam wstając. - W nocy nie mogłam spać, więc muszę to nadrobić.
- Ciekawe czemu.. - Rzuciła Sasuke wstając.
- Tajemnica. - Uśmiechnęłam się łobuzersko. - Jak chcesz możesz dziś sprawdzić. - Szturchnęłam go. - Okno mam prawie zawsze otwarte. - Zaśmiałam się.
Odwzajemnił uśmiech.
- Zastanowię się.
- Pamiętaj. Moja oferta jest aktualna tylko dzisiaj. - Zaśmiałam się. Naruto wybuchnął śmiechem.
Miło było widzieć ich ucieszonych.
- No to na razie! - Ruszyłam w stronę wioski.
Po chwili podbiegła do mnie Sakura.
- Coś się stało Sakura-chan? - Spytałam z uśmiechem.
- Tak jakby.. - Odparła patrząc w bok. - Nie wiem jak mam to ująć...
- A wal prosto z mostu! - Zaśmiałam się.
- Odwal się do Sasuke!
Mój uśmiech zbladł...
- Że co..?
- Zostaw go! Widzę jak się do niego łasisz..!
- Ej ej ej ! Uspokój się kobieto. - Zrobiłam chwilę przerwy. - Nie łaszę się do niego.
- Widzę jak na niego patrzysz..!
- Jak na kumpla! - Usprawiedliwiałam się.
- Jasne. - Parsknęła.
- Nie ma nic między nami i nie będzie! Zrozum!
- Pff.. Jasne. Bo uwiężę..
Gwałtownie się zatrzymałam.
- Nie moja wina że nie jest Tobą zainteresowany! Nie musisz zwalać wszystkiego na innych. Może daj sobie z nim spokój? Może w końcu zauważysz Naruto który odkąd pamiętam darzy Cię uczuciem! Więc teraz się ode mnie odpierdol! - Warknęłam i wyskoczyłam w górę wskakując na gałęzie i biegnąc w stronę domu.
Byłam wściekła.
- Ale jej powiedziałaś. - Usłyszałam głos. Spojrzałam przez ramię.
- Weź spadaj. - Burknęłam.
- Nie tęskniłaś?
Nie odpowiedziałam.
- Kwiaty się podobały? - Powiedział po chwili.
- Tak. Dziękuje. - Uśmiechnęłam się lekko.
- To dobrze. - I zniknął tak szybko jak się pojawił.
"Cały Deidara.." Westchnęłam z uśmiechem.

sobota, 1 lutego 2014

Skomplikowana sprawa, rywalizacja. #1

- Saske!
Łza spłynęła mi po policzku.
- Saske! - Znów krzyknęłam. - Przepraszam..
Zatrzymał się i odwrócił głowę w moją stronę patrząc beznamiętnie.
- Przepraszam..? Tylko tyle powiesz?
Zagryzłam lekko wargę.
Znalazłam się koło niego.
- Przepraszam! - Złapałam go za kołnierz i przyciągnęłam do siebie całując ze łzami w oczach.
Podczas pocałunku patrzył na mnie nie wzruszony.
Nagle poczułam ból.
Skończyłam pocałunek i spojrzałam na swoją lewą pierś.. Wystawało z niej ostrze mojego miecza. Spojrzałam w tył.
- Sa..ku..ra..-cha..n... - Wyjąkałam. - Dla..czego?
Gwałtownie wyjęła miecz z mojego ciała.
Upadłam na kolana łapiąc się za serce.
- Dla..czego..? - Powtórzyłam.
Mówiła do mnie.. Mówiła.. lecz ogłuchłam na jej słowa... Zamknęłam oczy.
- Co? - Złapałam się za serce. - Dobrze że to był tylko sen.. - Westchnęłam cicho i odkryłam koc i zdjęłam nogi z łóżka. - He...?
Na komodzie stały piękne kwiaty. Żółto-czerwone tulipany..
- Skąd one się tu wzięły? - Wyjęłam jednego z wazonu i powąchałam. - Pięknie pachną. - Uśmiechnęłam się do siebie.
Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
Poszłam otworzyć..
- Y.. Sakura-chan..?
- Witaj Manku! - Uśmiechnęła się. - Spałaś? - Obejrzała mnie od stup do głów.
- Tak.. W nocy nie mogła spać.. - Skłamałam.
Nagle weszła do mojego domu.
- Przyszłam po ciebie. Zdziwiło nas to że jeszcze Cię nie ma.
- Nas? - Zamknęłam za nią drzwi.
- Mnie, Sasuke i Naruto. Mieliśmy razem dziś trenować.
- A no tak! - Walnęłam się lekko w głowę. - Całkowicie o tym zapomniałam.
- No to się pośpiesz! Po treningu sensej Kakashi stawia nam rame!
- Jupi.. - Powiedziałam sargastycznie grzebiąc w szafie.
"Na pewno po treningu znów zwieję z jakąś głupią wymówką."
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wyszłyśmy.
Poszłyśmy na nasze miejsce treningowe.
Naruto i Sasuke już tam byli, ale po Kakashim ani śladu.
- Cześć wam. - Powiedziałam trochę zaspana i lekko ziewając.
Po chwili ukazał nam się Kakashi.
- Spóźniłeś się! - Krzyknęli Naruto i Sakura.
- Przepraszam was za to, ale dzisiaj, - "I znów jakaś wymówka.." Pomyślałam. - pomyślmy... zabłądziłem w labiryncie miłości.
- Pff.. - Parsknęłam cicho. "Jeszcze czego." Złożyłam ręce na piersiach. - Zaczynamy?

C.D.N

piątek, 31 stycznia 2014

Spokojny poranek, Burzliwa noc #4

Gwałtownie złapałam go za ramię i zrzuciłam z parapetu na podłogę. 
- Siedź cicho! - Szepnęłam pokazując ręką żeby leżał. 
Po chwili na dachu pojawił się Kakashi.
- Kakashi sensej. - Uśmiechnęłam się. 
- Manku... Nie śpisz? - Powiedział ze zdziwieniem. 
- Usłyszałam hałas i nie mogłam spać. Co się stało? 
- Jeden z Akatsuki zaatakował mieszkańca ale już opanowaliśmy sytuację. - Uśmiechnął się. 
- Uciekł? 
- Niestety. - Odparł. - Muszę już iść i zdać raport. 
- Rozumiem. - Powiedziałam zeskakując z parapetu. - Do jutra mistrzu! 
- Do jutra. - Uśmiechnął się i zniknął, a ja przymknęłam okno. 
- Dzięki że mnie nie wydałaś. - Uśmiechnął się. 
- Nie ma za co. Ale jeżeli by się dowiedzieli... Nawet nie chce myśleć. 
- To znaczy zachowasz to dla siebie? 
- Być może.. - Westchnęłam i usiadłam na łóżku patrząc przez okno. 
Usiadł na przeciwko mnie na parapecie. 
Rozmawialiśmy trochę. Opowiadał mi dużo rzeczy na temat Akatsuki. Jak wyglądało jego życie przed tym wszystkim.

Ziewnęłam. 
- Idź spać. - Uśmiechnął się. 
- Nie jestem śpiąca.. - Odparłam z uśmiechem. 
Spojrzałam za okno. Już zaczynało świtać.
- Jesteś. 
Pomógł mi wstać i odkrył koc. Rzuciłam się bezradnie na łóżko. 
Przykrył mnie co wydawało się dla mnie bardzo niezręczną sytuacją. 
- Tylko nie całuj mnie w czoło na dobranoc jak jakiś dobry ojczulek. 
- A miałem taki zamiar. - Zaśmiał się. 
- Do zobaczenia.. - Wydukałam zamykając oczy. - Sam trafisz do wyjścia, nie? - Otworzyłam jedno oko. 
- Miłych snów. - Uśmiechnął się i wyskoczył przez okno, a ja pogrążyłam się w głębokim śnie...


C. D. N.

Spokojny poranek, Burzliwa noc #3

"Deidara..." Wyszeptałam.
Uśmiechnął się delikatnie.
Nie wiedziałam co mam robić. Należał do Akatsuki i w walce z łatwością bym z nim przegrała. Musiałam dowiedzieć się czego chce.
Oparłam się o parapet żeby na wszelki wypadek mieć w pobliżu drogę ucieczki. Zaczął iść w moją stronę. Spokojnie lecz trochę niepewnie. Stałam (jak to ujął Sasuke) jak ten słup soli i obserwowałam go.
- Mogę wiedzieć czego chcesz? - Zatrzymał się. Jego uśmiech trochę zbladł.
- Poznać Cię.
"He..?" Podniosłam jedną brew.
- Że co?
Uśmiechnął się.
- Obserwowałem Cię jakiś czas..
- Co?! - Warknęłam robiąc krok w przód. On zrobił krok w moją stronę w tym samym momencie. Zrobiło się niezręcznie bo staliśmy na przeciwko siebie i to bardzo blisko. - Nie masz prawa mnie obserwować! - Ciągnęłam. - Co ja Ci zrobiłam Deidara?!
- O. Pamiętasz jeszcze moje imię.
- Nie trudno go zapomnieć. - Powiedziałam i cofnęłam się. On zaczął iść w moje ślady wciąż mnie obserwując. Nagle poczułam za sobą parapet. Był jeszcze bliżej niż przedtem. - Trochę niezręczna sytuacja... - Wydukałam zagarniając trochę włosów za ucho i patrząc lekko w bok.
- Dla mnie nie. - Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechnął się nawet uroczo.
Odwzajemniłam uśmiech.
Dla mnie nie miał złych zamiarów. Nie chciał walczyć i nawet nie próbował mnie zaatakować. Był po prostu miły...
- Chcę spędzić z tobą trochę czasu. - Odezwał sie po chwili.
- Em.. Co? - Spojrzałam w bok, a później znów na niego. - Chłopie.. Znamy się dopiero jeden dzień.. Niecały...
- No to się poznajmy. - Zbliżył się tak że nasze ciała się prawie dotykały.
"No nie.. Przecież dopiero co Cię poznałam!"
Przygryzłam lekko wargę.
"Cholera.. Co robić? Co robić?"
Nagle coś wybuchło.
Gwałtownie się odwróciłam odpychając go lekko w bok. Oboje spojrzeliśmy przez okno.
- Twoi znajomi? - Spytałam patrząc na unoszący się dym na jednej z łąk w lesie.
- Możliwe..
- Ciekawe kto ma dziś pecha... - Westchnęłam szepcząc.
Nagle Deidara złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramię.
- Ej! - Krzyknęłam.
Wyskoczył ze mną przez okno i wskoczył na czyjś wysoki dach. Odstawił mnie i usiadł.
- Mogłam sama tu wskoczyć!
- Wiem. Ale chciałem to zrobić. - Uśmiechnął się cwaniacko.
"Głupek..." Burknęłam i usiadłam koło niego.
- Oo.. Stąd wszystko widać. - Rozejrzałam się. Po chwili mój wzrok przyciągnęli jacyś ludzie. - Kto to? - Spytałam.
- Hidan. - Odparł.
Wstałam.
- A ty gdzie?
- Pomóc nieszczęśnikowi. Nie będę siedzieć i patrzeć.
- Ale to nawet fajna zabawa.
- No i? Nie bawią mnie nieszczęścia innych..
"No może trochę niektórych..."
- Już nie musisz. - Powiedział uśmiechając się i patrząc na pole walki.
Spojrzałam w tamtą stronę.
Nie wiadomo skąd pojawili się Jōnini. Razem z nim sensej Kakashi oczywiście.
- Zmywamy się. - Postanowiłam.
- Ale dlaczego? Własnie zaczyna się najlepsza zabawa! - Spojrzał na mnie ze smutkiem.
- Jeżeli zobaczą nas razem to JA nie wybrnę z tego cało.
Przewrócił oczami. Wstał. Złapał mnie za rękę.
Wtedy poczułam że się czerwienie.
Zeskoczyliśmy z dachu i wskoczyliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na parapecie i oglądaliśmy z niego resztę wydarzeń.
- Ciągle się zastanawiam czemu jesteś dla mnie taki...
- Jaki? - Spojrzał ze zdziwieniem.
- Taki..! - Zamilkłam. - Nie wiem jak to ująć.. - Dodałam i spojrzałam w dal.
Po chwili spojrzałam na niego.
Uśmiechał się. Zbliżył się do mnie. Parzyliśmy sobie w oczy...


C. D. N.

czwartek, 30 stycznia 2014

Spokojny poranek, Burzliwa noc #2

Ptak zaczął się oddalać. Biegłam za nim.
Nagle zaczął zawracać. Oczywiście że się zatrzymałam i patrzyłam co zamierza. Po chwili ujrzałam kogoś na jego grzbiecie. Zeskoczył.

Zrobiłam salto w tył i odskoczyłam parę kroków na.. wszelki wypadek.
Gdy wylądował na ziemi zaczął mi się przyglądać.
- Ninja Wioski Liścia. - Stwierdził.
- Brawo za spostrzegawczość. - Burknęłam krzyżując ręce na piersiach. Uśmiechnął się. - Ty pewnie jesteś z Akatsuki.
- Nie trudno ukryć. - Zrobił parę kroków w moją stronę.
Gwałtownie odskoczyłam.
- Boisz się?
- Nie ale wolę się trzymać na dystans..
- Nic Ci nie zrobię. - Uśmiechnął się.
"Jasne.. Każdy tak mówi, a później wynoszą kogoś w worku."
- Na prawdę. - Znów zrobił parę kroków w moją stronę.
Również się ruszyłam. Ale w tył. Nagle poczułam za sobą pień drzewa.
"..Cholera..." Burknęłam rozglądając się lekko po bokach.
Zbliżył się.
Znieruchomiałam kiedy odgarnął mi trochę włosów w twarzy.
Zmusiłam się żeby spojrzeć mu w twarz.
Uśmiechał się.
- Jestem Deidara. - Powiedział.
- Manku.. - Uśmiechnęłam się lekko mając nadzieję że obejdzie się bez walki.
Po chwili usłyszałam cichy szelest.
Deidara odskoczył. A raczej został odepchnięty. Przede mną pojawił się Sasuke gotowy do walki.
- Saske-kun! - Złapałam go za ramię, Ucieszyłam się na jego widok, lecz nie chciałam żeby zaatakował Deidara. Nic mi przecież nie zrobił i nie było potrzeby.
- Manku. Odsuń się. - Powiedział obserwując "wroga".
- Uspokój się Sasuke. On nie zrobił mi nic złego. - Spojrzał na mnie. - Po prostu mi się przedstawił... - Dodałam ciszej.
- Uchiha Sasuke. - Odezwał się Deidara.
- Musiałeś..? - Mruknęłam pod nosem kładąc dłoń na oczach.
- We własnej osobie. - Odpowiedział Sasuke.
"No bez jaj! Tylko nie zaczynajcie walczyć bo ocipieje!"
Spojrzałam na Sasuke, a później na Deidara. Zmierzył mnie wzrokiem z uśmiechem. Nagle z ni kąd ni z tąd pojawił się jego ptak i wskoczył na niego.
Sasuke chciał go zatrzymać ale zdążyłam złapać chłopaka za ramię.
- Daj spokój... - Spojrzał na mnie. -  Nie marnuj chakry na niego. - Spojrzała na odlatującego. - Nie warto...
Nagle Sasuke ruszył gwałtownie, ledwo zdążyłam go puścić.
Podbiegłam do niego.
- Czemu go nie zaatakowałaś tylko stałaś jak ten słup soli! - Warknął.
- Nie wiem.. - Mruknęłam unikając jego wzroku. - Nie wyglądał jakby chciał mnie zabić lub nawet zaatakować... Wydawał się miły..
- OGŁUPIAŁAŚ!?!! - Złapał mnie za ramiona i potrząsnął. - Ten facet mógł Cię zabić w mgnieniu oka!
- Ale tego nie zrobił! - Krzyknęłam i spojrzałam mu w oczy.
- Bo ja się pojawiłem w ostatniej chwili. - Warknął ciszej. Po chwili mnie puścił i zaczął iść. - Chodź. - Powiedział zatrzymując się lecz nawet nie spojrzał na mnie. - Odprowadzę Cię dla bezpieczeństwa do domu ale najpierw powiemy Kakashiemu co tu się wydarzyło.
Bez słowa podeszłam do niego i oboje ruszyliśmy żwawym krokiem.
Oczywiście znaleźliśmy Kakashiego na dachu jego domu gdzie był zajęty czytaniem książki.
Opowiedziałam mu wszystko z Deidarem lecz nie powiedziałam jak się nazywa. Udałam że mi tego nie powiedział. Sasuke oczywiście musiał dorzucić swoje trzy grosze co mnie wkurzyło. Kakashi powiedział że sprawdzi Deidara tylko musi się dowiedzieć o nim troszeczkę więcej ale zrobi wszystko co może.
Nie pocieszył mnie fakt że Kakashi kazał Sasuke mnie pilnować do puki nie wrócę do domu nie odstępował mnie na krok dzisiejszego dnia. Wkurzało mnie to no ale cóż. Nie chciałam się już kłócić.
Pod wieczór odprowadził mnie pod same drzwi.
Dałam mu reklamówkę z zakupami które zrobiłam.
- Dzięki za ochronę. - Powiedziałam z uśmiechem szukając kluczy w torbie.
- Rozkaz to rozkaz. - Rzucił patrząc w bok.
Włożyłam klucz do zamka i przekręciłam.
- Czasami mógłbyś być trochę milszy. - Odparłam łapiąc za klamkę. Dał mi reklamówkę i zaczął odchodzić.
- Do zobaczenia. - Powiedział i odszedł.
- Cześć.. - Rzuciłam z uśmiechem, a później zamknęłam drzwi na klucz.
Odłożyłam zakupy w kuchni i poszłam do swojej sypialni.
Gdy weszłam do ciemnego pokoju okno było otwarte.
"Rano je chyba zamykałam.." Wzruszyłam ramionami. "No cóż. Może zapomniałam." Podeszłam do okna chciałam je zamknąć ale nagle poczułam czyjąś obecność i gwałtownie się odwróciłam.

C. D. N.